PL EN DE
„Nie myślmy o historii w kategoriach magicznych” – rozmowa z Krzysztofem Vargą

2013|08|27

Mateusz Grzeszczuk: Twierdził Pan, że Polacy mają ciągoty do mitotwórczości. Jednak czasami potrafimy szokować i kompromitować siebie samych. Stawiamy pomniki Jana Pawła II, które powoli przypominają krasnale ogrodowe, śmiejemy się z Chrystusa w Świebodzinie, brzoza stała się prześmiewczym kultem, a później ktoś profanuje obraz na Jasnej Górze. Dbamy o polskość, czy jednak coraz częściej sami sobie kopiemy doły?

news 28 fot. Andrzej PawełczykKrzysztof Varga: To są dwie różne rzeczy. My myślimy o polskości bardzo powierzchownie i deklaratywnie, tylko za pomocą pewnych haseł. Oburzamy się, denerwujemy, że coś jest antypolskie. Uważam, że myślenie o historii, powinno być zawsze i wyłącznie pewnym powodem do refleksji. Możemy ubolewać nad rozbiorami Polski, ale nie stawiajmy się jako ofiary. Pamiętajmy skąd się wzięły rozbiory. Z kompletnego upadku państwowości, warcholstwa i anarchii. Krótko mówiąc: z całego zbioru negatywnych cech narodowych. Polska była słaba, rozlazła, skłócona wewnętrznie. Zawsze mówiąc o historii, trzeba myśleć: dlaczego to się stało i jakie były tego przyczyny. To jest patriotyczne myślenie. Zastanawiajmy się dlaczego jesteśmy tacy, a nie inni, co schrzaniliśmy. Samo stawianie pomników do niczego nie prowadzi.

Wspominał Pan o pojęciu historii alternatywnej. Film ”Pokłosie” moglibyśmy zaliczyć do właśnie takiego gatunku?

W ogóle nie uważam, że ”Pokłosie’” jest historią alternatywną. To po prostu film, który pokazuje pewną historię i odwołuje się w pewien sposób do pogromu w Jedwabnem. Pamiętajmy przede wszystkim, że to film fabularny, który opowiada jakąś historię. Mnóstwo osób oburzało się, że jest to film antypolski. Tego właśnie nie lubię. Wyskakiwania z argumentem, że coś jest antypolskie. „Pokłosie” nie jest antypolskie, w pewnym sensie jest propolskie. Każde dzieło sztuki, które uruchamia jakąś debatę i rozmowę o naszej historii jest przydatne i wartościowe. Możemy się spierać o wartość artystyczną „Pokłosia”. Oczywiście taki spór się pojawił. Jedni twierdzili, że nie jest to film dobry artystycznie, a ja uważam, że niektóre sceny i postaci są przerysowane. Możemy rozmawiać na dwóch poziomach: na poziomie czysto artystycznym i debacie o Polsce. Histeryczne rzucenie się na „Pokłosie” dlatego, że jest to film antypolski, że opowiada o antysemityzmie, jest po prostu głupie. Nie można w taki sposób rozmawiać o kraju. Myśląc tak, nigdy do niczego nie dojdziemy, będziemy uważać, że jesteśmy niewinni, nieskazitelni, szlachetni. Nie ma takiego narodu, który ma tylko cechy pozytywne.

W takim razie, czy my Polacy potrafimy żyć tylko doraźnie? Zbierać się, współgrać, walczyć o swoje, tylko wtedy, kiedy ktoś napisze na przykład o polskich obozach koncentracyjnych?

Generalnie rzecz biorąc mam taką amatorską teorię, że Polacy mają problem z myśleniem do przodu. Z jednej strony jesteśmy uwięzieni w ciągłej dyskusji o przeszłości, z drugiej strony, żyjemy dniem codziennym, ludzie podniecają się historiami, które trwają jeden, dwa dni. Natomiast jeżeli ktoś myśli o Polsce w miarę poważnie, to powinien się zastanowić jak Polska będzie wyglądała, za dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt lat. Jestem tego bardzo ciekaw i szczerze mówiąc, tylko to teraz mnie interesuje. Nie mam zielonego pojęcia, jak ten kraj będzie wyglądał , kiedy będę bardzo starym człowiekiem. Stało się jednak coś takiego, że żyjemy bardzo doraźnie. Jest to wina także mediów, często elektronicznych, które robią nam co chwilę wrzutki sensacyjne. Nie mają one żadnego przełożenia, wpływu na naszą przyszłość.

Wydawać by się mogło, że o historię ubiegają się coraz częściej młodzi ludzie. Rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego, Żołnierze Wyklęci. Może to właśnie środowisko młodzieżowe najbardziej boi się tak zwanego rozmycia?

Nie wiem, czy tylko środowisko młodzieżowe. Mieszkam w Warszawie, na starym Mokotowie. Dzielnicy, która bardzo naznaczona jest Powstaniem Warszawskim. Na każdej ulicy mamy jakąś tablicę przypominającą z jednej strony walki powstańcze, z drugiej strony tablice upamiętniające ludzi rozstrzelanych – cywilów. Mam wielki szacunek dla tych, którzy tam walczyli, ale uważam też, że było to straszliwą tragedią. Może nie powinno wybuchnąć? Mówimy o bohaterach, żołnierzach, ale dopiero w tym roku zaczęliśmy głośno mówić, że zginęło tam ponad 200 tysięcy cywilów. Miasto zostało kompletnie zrujnowane. Nie chcę wchodzić w głęboką dyskusję na temat sensu lub bezsensu powstania. Ta dyskusja toczy się nawet w  prawicowych mediach. Niech refleksja wychodzi poza malowanie kotwic i rzucanie haseł: Chwała Bohaterom. Wszystko, co się stało, każda wojna, tragedia, powinna być przyczynkiem do pewnych refleksji, a nie do bezrefleksyjnego powtarzania: Chwała Bohaterom. Powstanie jest czymś takim, wokół czego taka dyskusja ma miejsce.

Powiedział Pan kiedyś, że w pewnych etapach historii Węgier i Polski, zabrakło nam antychrysta. Od czego miałby nas wtedy ochronić?

Od szaleństwa! Generalnie rzecz biorąc my za często myślimy, że zrobimy coś, wywołamy jakieś powstanie, jakoś to będzie bo Matka Boska nam pomoże. Nie, niekoniecznie pomoże. Świetny przykład Bitwy Warszawskiej, której rocznicę mieliśmy w sierpniu. Jeden z biskupów powiedział, że wygraliśmy tę bitwę, ponieważ nad wojskami sowieckimi zjawiła się Matka Boska i Sowieci wpadli w panikę. Ok. W takim razie jeżeli nadal będziemy myśleć, że wszystko jest wynikiem Opatrzności Bożej, przytomni ludzie zapytają: dlaczego Matki Boskiej nie było 1 września 1939? 17 września 1939? Dlaczego nie było jej tyle razy, a wtedy się pojawiła? Hasło: Cud nad Wisłą. Wszyscy wiemy, że wymyślili je przeciwnicy Piłsudskiego, żeby osłabić jego chwałę, tego, który dowodził w tej bitwie. Nie możemy myśleć o historii w kategoriach magicznych. Historia to są ludzie, dobre i złe  decyzje, osobiste i zbiorowe tragedie.

pasek_famiasto_www