20|08|2013 Miejski Dom Kultury 18:00
TEATR KAPRYS – Teatr powstał w 2003 roku w wyniku bardzo spontanicznego naboru, na który zgłosiło się ponad 30 osób (w tym jeden chłopak!). Do pierwszej premiery dotrwało już tylko 9 dziewcząt (ale jakich!). Obecnie zespół liczy około 14 osób i skupia młodzież akademicką. Prywatnie są bardzo rozmowni (do momentu utraty głosu!) i towarzyscy. Kaprys ma na swoim koncie stosunkowo niewiele premier, ale są to spektakle duże, barwne, dynamiczne. Grupa jest także laureatem wielu indywidualnych i zespołowych nagród i wyróżnień (5 lata istnienia – 17 nagród!), m.in.: I nagroda na Podlaskim Forum Teatrów Dzieci i Młodzieży, Białystok 2004, 2005 i 2011, Grand Prix jury profesjonalnego i Grand Prix jury amatorskiego na Festiwalu Teatrów Amatorskich “Garderoba Białołęki”, Warszawa 2005, I i II miejsce na Ogólnopolskim Festiwalu „Konfrontacje”, Łomża 2010 i 2011, II miejsce na Ogólnopolskim Festiwalu „Igła”, Ostrołęka 2012, I miejsce na Ogólnopolskim Festiwalu „Zamkowe Spotkania Teatralne”, Szydłowiec 2012.
„OFF?” – Kiedy wreszcie zagracie spektakl autorski? Pytanie to powracało niczym bumerang, powtarzane nieustannie przez licznych sympatyków Teatru Kaprys oraz jurorów, oceniających zespół na różnych przeglądach. I oto po kilku premierach, odwołujących się do tekstów klasycznych, wreszcie jest. Spektakl autorski, alternatywny, offowy! Wreszcie jest! Oto jest… Oto jest? Premiera: marzec 2011, scenariusz: Teatr Kaprys, reżyseria: Adam Karasiewicz, obsada: Radosław Zaremba, Karol Brejnak, Karol Bagiński, Marta Tracikowska, Anna Danilczuk, Maciej Skomarowski, Emil Dworakowski.
Karolina Ćwiek-Rogalska, Michał Rogalski – “Zagęszczanie parodii”, o spektaklu „Off?” Teatru Kaprys z Łap | www.teatrakcje.pl
Spektakl rozpoczyna się od tego, że się nie rozpoczyna. Po dwóch minutach przedstawienia (a właściwie artytstycznego gibania się na różne strony w kolorowym świetle) widownia jest skonsternowana, bo jeden z aktorów unosi się gniewem i obdarzając niekłamanymi szturchnięciami kolegów i koleżanki wybiega ze sceny, mówiąc, że nie będzie grał czegoś takiego. Reżyser przeprasza widownię i wybiega za nim. Widzowie siedzą zażenowani. Aktor wraca. Zespół zaczyna od początku i znowu to samo. Widzowie nie wiedzą czy są winni, czy może siedzą niekulturalnie, słowem znajdują się w niezbyt wesołej sytuacji. W końcu teatr amatorski to nie zawodowy i każdy z aktorów może nie wytrzymać nerwowo. Nie ma jednak tragedii, aktor wraca i po chwili okazuje się, że zagrano widowni na nosie (ta postanawia odtąd zachowywać ostrożność i krytycyzm na każdym przedstawieniu tak na podwórku, jak i w Teatrze Narodowym). Prowokacja się udała, a dalej jest już niestety nieco mniej szokująco.
Spektakl stanowi rozmowę aktorów, którzy zastanawiają się, czy grać repertuar klasyczny, czy może pójść raczej w eksperyment autorski z tzw. „bebechów”. Temat na ciekawą inscenizację gdyby nie to, że ironia, z którą twórcy podchodzą do każdej konwencji, zbyt łatwo przeradza się w zwyczajną parodię, która, owszem, rozśmiesza widzów, ale do niczego nie prowadzi, a raczej wyprowadza w pole. Najciekawsza bowiem w spektaklu była świadomość, że wybór metody, rejestru, gatunku jest tak naprawdę wyborem języka teatralnego, który można przekształcić, obśmiać, podważyć. Myśl nie nowa, ale ciekawa scenicznie. Szkoda tylko, że zrealizowana głównie parodystycznie, jeśli nie bierze się pod uwagę mocnego i bardzo dobrego początku”.